poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział pierwszy

20 czerwca 2017 roku, godzina 7:53

     Do autobusu wpadłem jako ostatni. Drzwi prawie mnie przytrzasnęły, ale najważniejsze było to, że zdążyłem. Nie mogłem sobie pozwolić na kolejne spóźnienie i tak mam wystarczająco dużo probemów i bez tego.
     Podszedłem do kierowcy, który zamiast odpowiedzieć mi na służbowe: "Dzień dobry, poproszę ulgowy" zmarszczył twarz w grymasie i zaczął coś wstukiwać w biletomat mrucząs coś niezrozumiałego pod nosem. Z jego miny wywnioskowałem, że chyba nie chciałbym zrozumieć co mówił. Najwyraźniej był oburzony faktem, że musiał na mnie poczekać te kilka sekund. Przyjrzałem mu się uważniej. Nie miał więcej niż 45 lat, ale na jego twarzy można było zobaczyć efekty stresu i przemęczenia. Może to dlatego był taki oschły? Z resztą co się mu dziwić, już od kilku lat panuje napięcie związane z imigrantami. Ale akurat Polska powinna się cieszyć, że nie przeszła tego, co Francja, Anglia czy Niemcy. I na razie na to się nie zapowiada i chwała Bogu!
     Jego nerwowy gest, którym podał mi bilet, wyrwał mnie z zamyślenia. Wziąłem skrawek papieru i najgrzeczniej jak umiałem podziękowałem kierowcy za wydanie mi bilietu, po czym skierowałem się w głąb autobusu szukając jakiegoś wolnego miejsca. Po dłuższej chwili zrezygnowałem i stanąłem mniej więcej na środku pojazdu pomiędzy jakimś małżeństwem koło czterdzestki a na oko 12 letnią dziewczynką, która uparcie szukała czegoś w swoim plecaku.
     -Wanda! - odezwał się mężczyzna do swojej żony wskazując na gazetę, którą trzymał w ręku - Widziałaś! Araby tu idą!
     -Marek, uspokój się... - powiedziała kobieta rozglądając się po autobusie. Kiedy zauważyła, że oczy wszystkich zwócone są w ich stronę spuściła głowę zawstydzona.
     - Panie!- odezwała się jakaś staruszka z końca autobusu - Jak to Araby idą?! Jezusie Święty!
     - Normalnie, proszę panią, normalnie... - odpowiedział mąż Wandy - Tu, w gazecie, piszą, że widziano ich w Tatrach, niedaleko Zakopanego.
     -Niech pan głupot nie rozsiewa... - tym razem był to męski głos z przodu - To, że w gazecie napisali tak, a nie inaczej, to nie znaczy, że to jest prawda! Proszę się troszeczkę zastanowić i nie siać nieuzasodnionej paniki! A z resztą... Nawet jeśliby tak było, to przecież mamy wojsko, tak? Lepsze...lub gorsze, ale mamy? Możemy być spokojni.
     - A pan, to skąd jest taki pewnien, polityk jakiś, czy co? - odezwała się jakaś kobieta z kapeluszem na głowie, która siedziała dwa siedzenia ode mnie - Może właśnie to, co pan mówisz jest nieprawdą? He?
     - Właśnie! - teraz odezwał się znów Marek - Przecież Anglia, Francja o Niemcy też miały wojsko, czyż nie? A potem i tak przyszły hordy Arabów, które w tydzień zalały Francję, a Anglia broniła się niecały miesiąc.Teraz tylko Niemcy walczą o każdy skrawek niegdyś ich ziemi I co im z ich wojska? Czy ich wojsko zdołało obronić Marsylię, Paryż, Frankfurt, Hamburg. Londyn, Notingham? Czy zdołało? Nie! Mieli tak nowoczesną armię, nowoczesne systemy obrony... I co im z tego przyszło? Spalone miasta, mordowani ludzie, ich flagi zrywane z masztów i zrzucane na ziemię, do kałuż krwi, a na ich miejsce wywieszany arabski półksiężyc. Już nie pamiętacie, jak francuskie, brytyjskie i niemieckie ścieki zabarwiły krwią na czerwono wodę w morzach? Nie pamiętacie czy nie chcecie pamiętać?
     W autobusie zapanowała bardzo wymowna i ciężka cisza. Nikt nie chciał głośno się zgodzić z tym, co powiedział Marek, ani staruszka z końca, ani kobieta w kapeluszu, ani mężczyzna z przodu, nawet Wanda, chociaż była jego żoną, ale tak naprawdę wszyscy wiedzieli, że to, co powiedział było prawda. Jedyną słuszną, suchą, pozbawioną kropli niejasności prawdą. Wiedział to każdy, dlatego nie trzeba było tego przyznawać głośno.
     W autobusie już od dobrych kilku minut panowała ta nienaturalna cisza. Nikt nie kwapił się, żeby zacząć rozmowę, chociażby najbardziej banalną z banalnych. Wszyscy rozglądali się nerwowo i nie pewnie, po autobusie, przez okno, to znowu po autobusie. Część z pasażerów też patrzyła sobie na buty, albo co chwilę sprawdzała godzinę na zegarku czy telefonie, jakby tylko czekła na to, kiedy wysiądą.
     Wszechogarniająca cisza, która zawładnęła autobusem zaczęła mi poważnie ciążyć. Zacząłem się zastanawiać jak ją przerwać. Do głowy przychodził mi tylko jeden pomysł.
     -Przepraszam - odezwałem się do Marka pokazując ręką na trzymaną przez niego gazetę - Mógłbym na chwilę?
     - Co spodziewasz się tam zobaczyć? - zapytał tonem, jakby ta gazeta była wiedza co najmniej tajemną.
     - Artykuł... - odpowiedziałem beznamiętnie.
     - Chłopaku... - roześmiał się - Jak masz na imię? Jeśli oczywiście mogę wiedzieć...
     - Alex. - odparłem.
     - Marek. - podał mi dłoń, odwzajemniłem gest. - Alex, domyślam się, że nie oczekujesz tutaj żadnej komedii romantycznej. Więc czego oczekujesz?
     - Informacji. Po prostu informacji. - powiedziałem lekko znużony postawą Marka.
     - Jesteś gotowy nawet na te złe?
     - Oczywiście.
     - To dobrze... bo dobrych tutaj nie znajdziesz... - powiedział podając mi gazetę. Chwyciłem ją i szybko zacząłem szukać wspomnianego w poprzedniej rozmowie artukułu. Znalazłem go już na drugiej stronie. W sumie się nie dziwię, w końcu był to dosyś "hot" temat.

IMIGRANCI ATAKUJĄ POLSKĘ? ARABOWIE WIDZIANI W TATRACH

Wczoraj w godzinach  wieczornych grupa kilkunastu polskich żołnierzy pod dowództwem kapitana Jerzego Wielkopolskiego udała się na rutynowy obchód. Wyruszyli ze swojej jednostki wojskowej w Zakopanem, gdzie stacjonują od dwóch miesięcy. Ich trasa przebiegać miała od Zakopanego przez najczęściej uczęszczene górskie szlaki aż do Bramy Morawskiej, skąd mieli powrócić tą samą drogą. Cała wyprawa miała zająć kilka dni, więc przygotowali prowiant i namioty, no i rzecz jasna broń. Z racji odległości wyruszyli konwojem sześciu samochodów. W okolicach północy jeden z żołnierzy gorzej się poczuł, więc kapitan Wielkopolski postanowił, że pojadą na chwilę do pobliskiego schroniska. Po dotarciu na miejsce ich oczom ukazała się grupa kilku muzułmanów szturmująca zabarykadowane przez przebywających w środku ludzi drzwi. Byli to głownie młodzi mężczyźni w wieku około 25 lat. Po zobaczeniu żołnierzy otworzyli w ich stronę ogień. Z racji umiejętności, doświadczenia, a także przewagi liczebnej w mngnieniu oka napastnicy zostali spacyfikowani. Wszyscy niestety zmarli w skutek odniesionych podczas strzelaniny ran. Wśród żołnierzy śmierć ponieśli szerogowi Półtuski i Żuławski. Chwała bohaterom!

     - Czy to może być początek końca? - pomyślałem. Jednak nie zastanawiałem się dłużej, bo autobus właśnie podjeżdżał pod mój przystanek.

7 komentarzy:

  1. Wow, podoba mi się coraz bardziej! :)
    Świetnie Ci wyszedł ten rozdział, był taki realny jakby się siedziało na jednym z siedzeń autobusu i oglądało się tą wymianę zdań...
    Życzę weny :)

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego, co tutaj wyczytałam, widzę, że akcja dzieje się w niedalekiej przyszłości. Czyżby science fiction? :) Z chęcią poznałabym więcej postaci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa dość poważne błędy: 'zresztą' i 'niepewnie' piszemy razem! No ciekawe, ciekawe, fabułka mocno dziwaczna, bo czy jak by już zdobyli te trzy państewka, które tak ciągle wracają w tekście, to czy Polska nie byłaby już w pełnej gotowości? A co z Paktem Północnoatlantyckim? ;> Dość naiwne story! Taki 'hot' temat byłby jednak na pierwszej stronie :P

    Pozdrawiam!
    Nieźle jak na gimbusa! ;>

    www.kulturaifetysze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Niepewnie" nie zawsze piszemy razem, ale rzeczywiście - tutaj popełniłem błąd :D

      No właśnie Polska nie byłaby w gotowości xD O tym i o NATO, cała geneza obecnych wydarzeń, które dzieję się w opowiadaniu, zostanie wyjaśniona w miarę postępowania akcji. Nie mogłem przecież Was zawalić faktami z wymyślonego przeze mnie świata, staram się Was stopniowo wdrożyć w realia tamtejszej rzeczywistości. :)

      Może tego nie sprecyzowałem, ale chodziło mi o to, że nagłówki hot tematów są na pierwszej stronie, ale tekst reportażu najczęściej na drugiej.

      Pozdrawiam również! XD

      Usuń
    2. Fair enough!

      Na dniach postaram się nadrobić kolejne rozdziały ;]

      Usuń